Podejrzewam, że błędem było zamawianie prania dywanów i czyszczenia mojej nowej nory. Wszystkie mole zginęły, roztocza i koty kurzu odeszły w niebyt. Mogłem nadać im imiona, mogłem do nich gadać, a z całą pewnością dotrzymywałyby mi towarzystwa. Sic! A swoją drogą to myślę, że Bóg jest doskonałym projektantem, że wymyślił takie stworzenia... jak ja :-)).
Niestety muszę przyznać, tak jak śpiewał dawno temu Mr. Zoob (http://www.youtube.com/watch?v=51Sr9_Lxgis), że mój jest ten kawałek podłogi. Meble już połamałem tzn.1 krzesło i nie wiem do dziś jak to się stało. A może były to korniki? czyli może jest jakaś nadzieja na towarzyszy mojego zesłania. Nowy ład też zrobić chcę, ale to wymaga jeszcze trochę czasu. Tynk ze ściany zdrapałem, w zasadzie sam odpadł, jakieś 10 cm2. Ale drzwi nie zamuruję, bo mieszkam na 2. piętrze i nie przyniosą mi z parafii opłatka na święta. A ja tak lubię opłatek żreć :-((
Dzisiaj przychodzi do mnie mój Klon. Ciekawa rzecz: wygląda tak samo, ale mimo wszystko jest inny. Przyjdzie pewnie jeszcze ktoś i znów będziemy śpiewali "Niech żyje bal, bo życie to bal jest nad bale, drugi raz nie zaproszą nas wcale." Może wtedy poznam moją głuchą, skręconą w prawo sąsiadkę, bo hałasy będą jej doskwierać. Może ...
A tak na marginesie, nie jest to wcale radosna i optymistyczna muza, jak powiedziała moja dobra znajoma. Posłuchajcie, jak nie znacie http://www.youtube.com/watch?v=mRDyKyB9gYU
No i znów obudzę się kolejnego dnia z opuchlizną na twarzy i z całą pewnością nie będę miał pięknego snu... ale jednego jestem pewien: niczym zupełnie nie będę się przejmował, bo nerwusy umierają młodo, a ja mam zamiar jeszcze pokręcić się po tym ziemskim padole i zostać pomarszczonym, zrzędliwym starym prykiem!!! Wtedy z całą pewnością nie będzie mi przeszkadzała sąsiadka :-))